poniedziałek, 30 marca 2015

Washington Monument, DC

A taki sobie wpis o moim jednym z dwóch ulubionych miejsc w DC. Pierwsze to, niekoniecznie w kolejności wzrostowej, Lincoln Memorial, a dokładniej schody przed i drugie to właśnie Washington Memorial wraz z obszarem wokół.
Wiele niedziel spędziłyśmy tam z Asią tak po prostu sobie siedząc w słoneczku, opowiadając sobie i się śmiejąc. Przez długi czas nawet, wstyd się przyznać, nie wiedziałam, że można wyjechać windą na szczyt pomniku Waszyngtona. I tak kiedyś wybrałyśmy się z Karoliną wczesnym sobotnim rankiem (28.02.15), ponieważ bilety wydawane są od 8:00, są darmowe, chętnych jest wielu, a i ilość ograniczona, tak więc trzeba pojawić się zaraz po otwarciu okienka :) Trafiłyśmy akurat na bardzo zimny poranek, a kolejka do windy dłuuuga. Fortunnie udało nam się zająć miejsca z przodu kolejki i wchodziłyśmy do windy razem z pierwszą grupą :)

Oto kilka moich ulubionych zdjęć z pomnikiem/pomnika <3


Za mną model górnej części pomnika.

Widok z wieży rozciąga się na cztery strony świata. Oto widok od strony zachodniej: Lincoln Memorial, a w oddali Rosslyn, Arlington, VA.

Piękny zachód słońca.



A to innego dnia, w lecie, z Asią przy Jefferson Memorial.

niedziela, 29 marca 2015

Great Falls Park VA/MD

Great Falls Park to park, który znajduje się dosłownie rzut beretem od mojego domu, jednakże dopiero teraz, pod koniec mojego pobytu w Stanach udało mi się do niego zajrzeć :)










Z moją Asią ;*

poniedziałek, 16 marca 2015

Czas pożegnań.

Program au pair ma wiele zalet, ale posiada też takie wady, o których nie sposób zapomnieć.
Jedną z nich jest tęsknota za rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, miejscem zamieszkania, a jeśli ktoś jest szalony to i również za swoim chłopakiem/dziewczyną :p.
Następną wadą jest to, że pomimo tego, że poznaje się wielu wspaniałych ludzi przychodzi taki czas, że trzeba się z nimi pożegnać...z niektórymi wiesz, że się jeszcze zobaczysz nie raz, a na spotkanie z niektórymi z nich wiesz, że nie ma wielkich szans, już niegdy w życiu. To jest straszne.
Jest to nieodłączny element bycia au pair.
Parę miesięcy przed końcem mojego roku poznałam Prashikę, koleżankę Asi z zajęć. Prashika pochodzi z RPA. Cudowna dziewczyna. Byłyśmy razem kilka razy na imprezie.
Prashika razem z Motzim (jej przyjacielem) zorganizowała imprezę urodzinowo-pożegnalną, ponieważ do jej wyjazdu pozostało zaledwie 1,5 tygodnia.

Załączam kilka zdjęć z imprezy, komentarz jest zbędny :)

 







niebezpiecznie pyszny poncz :p hahaha

Tydzień póżniej poszliśmy wszyscy wspólnie na brunch. Było niesamowicie zabawnie z jednej strony, ale z drugiej smutno, ponieważ do wylotu Prashiki zostały dwa dni..
Następnych kilka zdjęć:
Wygląda niepozornie, ale to było jedno z najlepszych dań jakie jadłam w Stanach. Hummus był przepysznie kremowy.

Ten mężczyzna pierwszy od prawej, Amir, super koleś, to był nasz kelner, ale co gość wyprawiał to przeszło do historii :D
Bardzo wporządku był. Pił z nami drinki haha :D