sobota, 22 listopada 2014

Thanksgiving - Dziękczynienie #1

Pewnie część z Was zastanowi się dlaczego post z dziękczynienia pojawia się jeszcze przed nim.
Otórz, Katherine wyjeżdża z dzieciakami do taty właśnie na dziękczynienie i z tego powodu przyjecie i obiad dziękczynny postanowiła wydać w sobotę, podczas gdy właściwe święto wszyscy będą obchodzić w nadchodzący czwartek.
O co chodzi w tym święcie ? Po co się świętuje, co się świętuje i za co się dziękuje ?
Już piszę :)
Thanksgiving - dziękczynienie, obchodzi się w ostatni czwartek listopada. Świętem narodowym ustanowił je Abraham Lioncoln.
Obchodzi się je na pamiątkę pielgrzymów z Anglii, którzy przypłynęli do Ameryki w poszukiwaniu lepszych warunków życia i uniknięcia prześladowań religijnych. Podczas pierwszego roku ich pobytu w Ameryce zima była bardzo ostra i wielu z nich umarło. Rdzenni mieszkańczy Ameryki, Indianie pomagali im przetrwać trudne chwile. Na jesień, po udanych żniwach pielgrzymi postanowili uczcić dobrą passę ucztą, na którą zaprosili Indian, w podziękowaniu za okazaną pomoc.
Podczas Dziękczynienia dziękujemy za wszystko co otrzymujemy, za rodzinę, za jedzenie, za dach nad głową i wszystko za co czujemy się wdzięczni.
A teraz zapraszam na zdjęcia ;-)


























P.s. Nie dodałam wspólnych zdjęć ze względu na prywatność.
P.s II Host rodzinka mojej Asi U. zaprosiła mnie na swoje Dziękczynienie, także pewnie pojawi się jeszcze jeden post o tej tematyce ;)

czwartek, 6 listopada 2014

Moja codzienna rutyna ;-)

Zbieram się już długo do napisania tego posta. A sprawa wygląda tak dlatego...bo nie potrafię pisać. Blog z założenia miał być jedynie zaopatrzony w zdjęcia, jednakże ostatnio pewna dziewczyna, imieniem Weronika I. (którą jakże gorąco pozdrawiam) poprosiła mnie o taki wpis, więc postaram się ze wszystkich sił uklecić coś z moich rozbieganych myśli ;-)

Cały tydzień, od poniedziałku do czwartku, wygląda tak samo, jedynie piątek jest nieco inny, już mówię dlaczego.

Tak więc od poniedziałku do czwartku pracę zaczynam o 3:35pm, więc jak już można zauważyć mam mnóstwo czasu dla siebie (szczęściara ja ;-p).
Wstaję rano, około 8-9:00, teraz jesienią ta druga godzina bierze górę haha.
I teraz są dwie opcje, albo idę biegać (wtedy bez śniadania), albo jem śniadanie i po nim jadę na jakieś zakupy jedzeniowe, bo to jeden z moich obowiązków. Nie dostaję listy zakupów od Kat, ona uznała, że będę wiedziała co kupić już praktycznie od pierwszego razu kiedy robiłam tutaj zakupy. Mogę kupić cokolwiek, coś dla mnie też. Z uwagi na nie zbyt dobry wpływ tutejszego jedzenia na moją figurę, przestałam jeść kurczaki, bo uważałam/ uważam, że to one są najgorsze, naszpikowane hormonami i Bóg wie czym..choć nie wydaje mi się, żeby pozostały asortyment półek sklepowych okazał się lepszy, tak czy inaczej coś jeść trzeba, więc często kupuję ryby (łosoś, dorsz).
Jednakże te moje zakupy to tylko są takie jakby mini-zakupy, bo Katherine co jakiś czas (mniej, więcej 2-3 tyg) jeździ na większe zakupy do Cotsco (skelp, w którym kupicie żarówkę, chleb, chipsy i kwiatek do salonu).
A jak nie jadę na zakupy to czasem idę do uroczej kawiarenki w centrum McLean.
Czasem przed wyjściem z domu rozmawiam z rodzicami lub kuzynką Wiolcią lub przyjaciółkami Agą lub Stasią ;-)
Tak czy inaczej, jeśli wychodzę z domu, to około godz 12:00-1:00pm wracam.
Gotuję coś dla siebie na obiad, nie jem z moją host family, gdy próbowałam jeść z nimi (oni jedzą obiad/dinner około godz 7:15pm) przybierałam na wadze :(.
Tak jak już wcześniej wspominałam o 3:35 wychodzę z domu by odebrać dziewczynki z busa szkolnego. Przyjeżdżają. Brenna zazwyczaj wita mnie bardzo radośnie; biegnie do mnie i rzuca mi się na szyję (bardzo to kochane ;-), Reagan zawsze powie "cześć" lub czasem nawet nie, bo Akurat tego dnia ma zły dzień :-p haha.
Przychodzimy do domu, dziewczynki biorą ze spiżarni jakieś przekąski np. Goldfishes, Pringles, jakieś ciasteczko lub lizaka, oczywiście nigdy nie kończy się na jednej przekąsce, więc wtedy staram się podsunąć im jakiś owoc lub zaproponować kanapkę.
Pozwalam im obejrzeć jeden odcinek jakiegoś ulubionego serialu lub bajki np. Full House, Girls Meets World, Dog With A Blog, Sofia The First, Berenstain Bears itp.
Po jednym odcinku Reagan idzie do swojego pokoju zrobić zadanie domowe, a ja pomogam Brennie przy jej zadaniu.
Czaasem przychodzi też korepetytor Jordan, by pomóc Reagan w matematyce.
Po skończonym zadaniu dziewczynki mogą iść się pobawić z koleżankami i kolegami z sąsiedztwa.
Wtedy niby mam trochę wolnego, ale to jest tak że nie mogę nic konkretnego robić bo one w każdej chwili mogą wrócić.
Wtedy zazwyczaj piszę sms-a do Kat czy chce żebym coś ugotowała na kolację, jeśli mówi, że tak, to w tym czasie zajmuję się właśnie tym.
O godzinie 6:45-55 pm wraca Kat z Quinnem, wtedy moja praca się kończy.
Wtedy często rozmawiamy przez Skype z Andrzejem lub piszę ze znajomymi, który są na tyle szaleni, że jeszcze nie śpią, lub są to inne operki ;-)
Po tym, jeśli mam chęć i siłę (choć to pierwsze często jest bardziej winne) robię trening na siłowni, choć ostatnimi czasy tego nie robię, siłownię mam w domu i nie ma tam zupełnie nikogo, z kim mogłabym trenować i przez to czuję się jeszcze bardziej samotna, więc ostatnie dwa dni zrobiłam program Ewy Chodakowskiej Skalpel.
Po treningu/ przed snem jakiś film na zalukaj.tv czy coś takiego.
I znów rano to samo haha nic ekscytującego.
Piątek jest różny o tyle, że dziewczynki nie dawno zaczęły trenować cheerleading i zawożę je na treningi :) W ten piątek mają pokaz :) Nie mogę się doczekać ^^.
A weekendy...oh o weekendach to można ze trzy nowe posty napisać ;-p.
Soboty i niedziele zawsze spędzam z moją Asią U. (Ciebie również gorąco pozdrawiam jeśli to czytasz ;*).
Tak wygląda moja rutyna i szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać by wrócić do Polski, ale trzeba wytrzymać jeszcze 5 miesięcy ;-)

Miłego wieczoru(?)...dnia(?).. po prostu miłego! ;-)